👉Zastanawiasz się jak wygląda wolontariat w Domu Dziecka? Mam coś dla Ciebie. Nazywam się Robert Ziarnik. Jestem Mentorem w Fundacji Hearty i wolontariuszem w Domu Dziecka. Od 3 lat wspólnie z moim podopiecznym Oskarem budujemy relację opartą na zaufaniu i serdeczności. Jak co Środę chciałbym podzielić się z Tobą naszą wspólną historią i doświadczeniami. Kto wie, może wraz z Oskarem zainspirujemy Cię do zostania wolontariuszem?💪
Zapraszam Cię na Łyk Serdeczności❤
Jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się o czym może marzyć 10 letni chłopak taki jak Oskar to służę uprzejmie, oto lista: nowy telefon komórkowy, etui na telefon, hulajnoga elektryczna, hulajnoga wyczynowa, rower górski, rower wyczynowy, słuchawki bezprzewodowe, słuchawki przewodowe nauszne, słuchawki przewodowe douszne, powerbank, konsola do gier, pad do konsoli, klawiatura gamerska, nowy monitor, nowy laptop, gry komputerowe, nowe buty (najmodniejsze), nowa bluza (najmodniejsza) a ponadto chipsy, chrupki, cola, czekolada, żelki, ciastka i cała reszta “zdrowych i pożywnych” przekąsek 🙂
Uśmiechnęliście się czytając tę litanię? To dobrze! Sami widzicie, że wcale nie odbiega ona bardzo od tego o czym marzy większość dzieciaków. Muszę się Wam przyznać, że na początku mojego wolontariatu często czułem się przytłoczony tą ilością przedmiotów, która zdawała się mnożyć i rosnąć wprost proporcjonalnie do ilości zaufania jaką zaczął mnie darzyć Oskar. Łatwo też było mi popaść w pułapkę bycia “dobrym wujkiem”, który stara się zaspokajać wszystkie zachcianki.
Wolontariat w Fundacji Hearty obowiązkowo zawsze rozpoczyna się szkoleniem z zasad komunikacji opartym na założeniach wg Porozumienia bez przemocy Marshalla Rosenberga. Jedną z fundamentalnych zasad jest tutaj próba docierania do potrzeb innych ludzi, które są bardzo często ukryte a przez to nie mogą zostać zaspokojone. Nie inaczej było w przypadku opisanej powyżej listy marzeń: im więcej starałem się przekonywać Oskara, że mimo najszczerszych chęci nie będę w stanie kupić mu tych wszystkich wymarzonych prezentów tym bardziej natrafiałem na jego frustrację i rozczarowanie. W końcu przy kolejnej okazji pomyślałem, że czas zmienić strategię i na jego pytanie: “Wujek, a kupisz mi te słuchawki, które widać na wystawie?” powiedziałem do niego po prostu: “Aha, widzę, że bardzo chciałbyś mieć takie słuchawki jak te na wystawie?” Oskar odwrócił się do mnie i uśmiechnął się a jego wzrok mówił: “No! Nareszcie słuchasz tego, co próbuję ci powiedzieć” 🙂
Dobra – żeby nie było tak cukierkowo to powiem wprost: Oskar nie jest robotem, którego reakcje mogę zaprogramować w taki sposób, żeby były dla mnie jak najbardziej korzystne. Jest całe mnóstwo sytuacji, które frustrują i denerwują zarówno mnie jak i jego. Nauczyłem się jednak tego, że za tymi wszystkimi wymarzonymi zabawkami dużo częściej niż chęć ich posiadania kryła się potrzeba bycia wysłuchanym i zrozumianym. A to jest już coś, czego nie przeliczamy na pieniądze.